Dom, Ekogroszek

Co czeka polski rynek węgla jesienią?

Pryzma węgla kamiennego

Powiedzieć, że sytuacja na polskim rynku ogrzewania jest niepewna, to nic nie powiedzieć. Zbliżający się sezon grzewczy to już praktycznie walka o węgiel. Im bliżej końca lata, tym bardziej posiadacze pieców węglowych z przerażeniem patrzą na chaos i rosnące ceny węgla. Już wiadomo, że program dopłat dla składów, które miałyby sprzedawać węgiel i ekogroszek za 966 zł, nie wypalił. Ludzie przestali martwić się, czy kupią tani węgiel. Zastanawiają się czy w ogóle go kupią. Tak źle jeszcze nie było i nie wiadomo czego jeszcze można się spodziewać.

Sprawdź:

– dlaczego sprzedawcy węgla nie chcą skorzystać z rządowych dopłat do węgla,

– czy w Polsce będzie jeszcze tani węgiel,

– jak przygotować się do nadchodzącej zimy.

Dlaczego tak naprawdę brakuje węgla?

O tym, że nadchodząca zima może być jedną z najtrudniejszych mówi się coraz częściej. Skutki kryzysu energetycznego dało się odczuć już w czasie i po pandemii. Ceny surowców poszybowały w górę, i pojawiły się problemy z ich dostępnością. Wojna w Ukrainie pogłębiła kryzys na rynku energetycznym, na skalę globalną. Wprowadzenie embarga na węgiel z Rosji, która była największym dostawcą, praktycznie z dnia na dzień pozbawił nas surowca. Jednak zrzucanie całej winy na konflikt za naszą wschodnią granicą też nie jest do końca uprawnione. Ten kryzys był nieunikniony i narastał jeszcze na długo przed atakiem Rosji na Ukrainę. Już w 2019 roku polskie spółki węglowe zostały zmuszone do zmniejszenia wydobycia o 9 mln ton. To jest ta ilość, której dziś może zabraknąć na rynku, choć mniej optymistyczne prognozy przewidują, że braki będą znacznie większe. Polskie kopalnie nie są w stanie uzupełnić takich deficytów z dnia na dzień. Z kolei import z odległych kierunków statkami wiąże się z dużymi kosztami.  Ludzie boją się nie tylko o to, czy węgiel będzie, ale również o to, czy będzie ich na niego stać.

Ile teraz kosztuje węgiel i ekogroszek?

Import z alternatywnych kierunków okazał się dość problematyczny, ale przede wszystkim bardzo drogi. Na posiadaczy pieców na węgiel i ekogroszek padł blady strach, czy będą mogli sobie pozwolić na zakup opału na najbliższą zimę. Obawy nie są bezpodstawne, bo węgiel i ekogroszek stały się właściwie towarami luksusowymi. Jeszcze kilka miesięcy temu tona ekogroszku kosztowała około 1300 zł. Obecnie to już ponad 3000 zł i więcej.

Jeszcze w czerwcu rząd przyjął ustawę dotyczącą gwarancji cen węgla na polskim rynku. Wprowadzony system rekompensat miał zagwarantować, że węgiel kamienny, brykiet lub pellet zawierający co najmniej 85% węgla kamiennego, sprzedawany będzie po cenie nie wyższej niż 996,60 zł brutto za tonę. To jest średnia cena według danych GUS za poprzedni rok.

Rząd przeznaczył na ten cel około 3 mld zł. Z pomocy mieli skorzystać odbiorcy indywidualni, ale nie wszyscy. Warunkiem skorzystania z dopłat miało być zaświadczenie o wpisie do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków. Obowiązywać miały również limity zakupów, zgodnie z którymi jedno gospodarstwo domowe mogło zakupić maksymalnie trzy tony węgla. W ten sposób rząd chciał się zabezpieczyć przed oszustami, którzy kupowaliby węgiel po niższej cenie, a potem odsprzedawali go drożej. Suma summarum program okazał się niewypałem. Sprzedawcy węgla nie chcieli skorzystać z rządowego programu. Przystąpiły do niego jedynie spółki państwowe.

Dlaczego składy nie chciały sprzedawać węgla po cenie regulowanej?

Program rekompensat został tak skonstruowany, że całą odpowiedzialność finansową przeniósł na właścicieli składów i sklepów z opałem. To przedsiębiorcy, ze swojej kieszeni, musieliby pokryć różnice między zadeklarowaną przez rząd ceną 996.60 zł, a ceną rynkową. Ta obecnie wynosi już trzykrotność ceny regulowanej lub więcej. Przedsiębiorcy, musieliby więc zainwestować w zakup drogiego paliwa, sprzedawać klientom po znacznie niższej cenie, a dopiero potem ubiegać się o rekompensaty. Ich wysokość miała wynosić 1073,13 zł brutto od tony. Dopłaty miały być jednak realizowane w dwóch turach: I – w terminie do 31 grudnia 2022 roku, II – do 31 marca 2023 roku. W praktyce, sprzedawcy biorący udział w rządowym programie, musieliby zainwestować spore środki w zakup opału, czekać długo na ich zwrot i to bez gwarancji, że otrzymają obiecaną kwotę. Obawy nie były bezpodstawne, ponieważ pojawiły się zapowiedzi, że jeśli zaplanowany budżet (3 mld zł) zostanie przekroczony, kwoty rekompensat będą proporcjonalnie zmniejszane. Patrząc jak ogromny jest obecnie popyt na węgiel jest prawie pewne, że limit 3 mld zostałby przekroczony. W praktyce przedsiębiorcy dokładaliby do rekompensat z własnej kieszeni.

Pod koniec lipca pojawiły się zmiany w ustawie i program dopłat, które mają objąć osoby ogrzewające dom węglem i ekogroszkiem (pojawiają się również zapowiedzi o dopłatach do innych paliw). Tym razem pomoc ma trafić bezpośrednio do właścicieli gospodarstw domowych, którzy mogą uzyskać jednorazowe wsparcie w kwocie 3 tys. zł.

Taniego węgla w Polsce nie będzie

Prawda jest jednak taka, że na jakiekolwiek programy może być już za późno. Na co zdadzą się dopłaty, skoro na rynku wciąż brakuje węgla? Polskie kopalnie nie są w stanie zapełnić braków, węgiel importowany jest drogi, a z dopłaty w wysokości 3000 zł można kupić go zaledwie tonę lub nawet mniej. Im bliżej sezonu grzewczego, tym większy jest chaos. Cena węgla nie tylko nie spadła, ale znacząco wzrosła. Według statystyk nawet 30% odbiorców w ogóle nie kupi tej zimy opału. Składy są puste. Dwie energetyczne spółki – PGE i Węglokoks potwierdziły, że sprowadzą do Polski 4,5 mln ton węgla z alternatywnych źródeł, jednak plan wydaje się mało realistyczny. Na zakup zostało naprawdę niewiele czasu, zapotrzebowanie na węgiel na całym świecie jest ogromne, a przepustowość naszych portów jest ograniczona.

Czy Polacy będą marzli tej zimy?

Jakiś czas temu pojawiły się apele, aby Polacy ocieplali swoje domy. Właściwa termoizolacja budynku pozwoli zaoszczędzić nawet 40% energii. Do początku sezonu grzewczego zostały trzy miesiące i właściwie to już ostatni moment, żeby zdecydować się na taki krok. Tylko że i na tym polu Polacy mogą napotkać niemałe problemy. Po pierwsze – brakuje siły roboczej, po drugie ceny materiałów budowalnych również mocno poszły w górę. Koszt docieplenia domu jest więc poza finansowymi możliwościami wielu gospodarstw domowych. Stając przed wyborem – docieplenie elewacji czy zakup opału – większość osób wybierze to drugie.

Jedno jest pewne – taniego węgla już nie kupimy, a zwlekanie z zakupem opału do ostatniej chwili, w nadziei na lepszą cenę kompletnie nie ma sensu.